•  strona główna 
  •  mapa serwisu 
  •  kontakt
  •  polityka prywatności 
  •  linki 
  •  wyszukiwarka                                                             
  • 
    


Slideshow Image 1
Slideshow Image 2
Slideshow Image 3
Slideshow Image 4
Slideshow Image 5
Slideshow Image 6
Slideshow Image 7
Kalendarz odbioru odpadów 2024
Kalendarz niedziel handlowych w 2024 roku
Sołecka Strategia
Rozwoju Wsi


Oficjalna strona Pobiednej
Strona główna >> LZS >> Aktualności >> O LZS Fatma Pobiedna i jego problemach rozmawiamy z prezesem Łukaszem Wroną

O LZS Fatma Pobiedna i jego problemach rozmawiamy z prezesem Łukaszem Wroną

4 listopada 2012 r.

Dobiega końca druga kolejka rozgrywek pod rządami nowego prezesa klubu LZS Fatma Pobiedna Łukasza Wrony. Przyszedł czas na pewne podsumowania i poprosiliśmy prezesa o rozmowę.


Leszek Bartnik: Zacznijmy od początku. Jest Pan najmłodszym w historii LZS Fatma Pobiedna prezesem klubu, co skłoniło Pana do podjęcia decyzji o kandydowaniu w wyborach na Prezesa klubu?

Łukasz Wrona: Witam. Przychodząc na zebranie sprawozdawczo-wyborcze nie planowałem kandydować na prezesa. Moja kandydatura została zgłoszona przez zawodników w ostatniej chwili tuż przed głosowaniem. Praktycznie nie mając czasu na zastanowienie wyraziłem zgodę i … zostałem wybrany na prezesa.

LB: Proszę krótko przedstawić zarząd naszego klubu oraz przydział ich obowiązków?

ŁW: Zgodnie ze Statutem LZS "FATMA" Pobiedna, klubem rządzi Zarząd, a nie pojedyncze osoby. W skład Zarządu wchodzi 5 osób: Prezes czyli ja, Sekretarz - B. Siewiera, oraz 3 członków - T. Rypicz, A. Witczak, M. Wiśniewski.
Z perspektywy czasu uważam, że wybór 4 zawodników do zarządu nie był dobrym rozwiązaniem, bo oprócz B. Siewiery w jego skład nie wszedł nikt bliżej związany z działalnością statutową klubu. Może właśnie, dlatego nie wszyscy angażują się w działalność Zarządu.

LB: Jak wyglądało zderzenie planów rządzenia klubem z zastaną rzeczywistością?

ŁW: Funkcja prezesa jest działalnością społeczną, wymaga jednak dużego zaangażowania, poświęcenia czasu i energii. Obecny rok jest dla mnie swego rodzaju nauką, uczę się dopiero jak powinien funkcjonować system zarządzania klubem, jakie są możliwości, problemy.
W ostatnich latach klub działał prężnie w skali materialnej. Wybudowaliśmy nowe boisko, pawilon sportowy, ogrodzenie. Są plany budowy trybun dla kibiców. Działamy w czasie organizacji imprez wiejskich. Niestety pod względem sportowym stoimy w miejscu. Krótki epizod w A klasie to stanowczo za mało, jak na klub z wieloletnią tradycją i ciekawą historią.

LB: Jak wygląda sytuacja z zarządzaniem klubem. Słyszy się, że klubem rządzi sekretarz, a reszta zarządu włącznie z prezesem to tylko statyści… Jak jest naprawdę?

ŁW: Rzeczywistość jest taka, że nie wszyscy chcą aktywnie uczestniczyć w pracach Zarządu.
Po wyborach przedstawiłem swoją wizję, co do przyszłości drużyny, zawodników, infrastruktury. Myślę, że moja wizja nie spodobała się niektórym Członkom Zarządu oraz Sekretarzowi.

LB:To w takim razie zapytam jak układa się współpraca z sekretarzem klubu?

ŁW: B. Siewiera ma duże doświadczenie i zna sprawy klubowe jak nikt inny. Podczas ostatniej kadencji, (gdy poprzedni prezes zrzekł się stanowiska), praktycznie sam zarządzał klubem. Sądziłem, że będę mógł liczyć na jego wsparcie i doświadczenie. Tak się jednak nie stało. Współpraca nie układa nam się najlepiej. Widoczna niechęć ze strony sekretarza źle wpływa na atmosferę w klubie i pracę Zarządu. Chciałbym to naprawić, wprowadzić pozytywne zmiany, ale czuję się w tych działaniach osamotniony. Nie wszyscy rozumieją, że nie można nadal funkcjonować na dotychczasowych zasadach.

LB: Jak wygląda obecna sytuacja finansowa w klubie? 

ŁW: Klub utrzymuje się głównie ze środków gminnych. Stanowi to duży problem, gdyż kwota przyznana przez gminę jest niewystarczająca, by zapewnić wszystko, czego potrzebują zawodnicy. Trzeba się mocno napocić, by "zmieścić" się w budżecie. W tym roku budżet został zatwierdzony pod koniec marca i zakładał utrzymanie 2 drużyn. Kiedy w maju zgłosiliśmy do OZPN w Jeleniej Górze kolejną sekcję (młodzików), koszty utrzymania musieliśmy rozbić na 3 drużyny. W związku z tym trzeba było oszczędzać i zrezygnować z wydatków, na które nas po prostu nie stać. Dla części zawodników ten fakt jest niezrozumiały. Dziwi ich np. dlaczego "nowy prezes nie chce kupować butów dla zawodników?". Uważam, że w obecnej sytuacji klubu, kiepskiej pod względem osiągnięć sportowych, zainwestowane pieniądze powinny mieć wymiar szerszy, niż tylko nowa para butów.
Działamy społecznie jako stowarzyszenie, bezpłatnie wykonujemy różne prace. Obecnie udało nam się pozyskać dary rzeczowe do utrzymywania terenów zielonych, nawiązaliśmy współpracę z firmami (Jako, Saller) produkującymi sprzęt sportowy, dzięki czemu możemy zaopatrywać się w ich produkty po relatywnie niskich cenach.
Moim zdaniem powinny obowiązywać składki członkowskie, które można by przeznaczyć na podstawowe cele statutowe. Ale ze względu na trudności w egzekwowaniu składek, klub zrezygnował z tej inicjatywy.

LB: Jakie są plany prezesa i klubu na przyszłość, czy jest jakąś wizja rozwoju klubu?

ŁW: Chcę, by klub zaczął się rozwijać – przede wszystkim pod względem sportowym, ale nie tylko. Planuję np. bardziej zadbać o boisko i tereny zielone wokół niego.
Piłkarz zanim zostanie seniorem, musi skończyć wiek juniora. Idąc tym tropem wpadłem na pomysł, by utworzyć sekcję młodzików (dzieci do 13-go roku życia). W naszej miejscowości jest sporo dzieci, dla których niewiele było atrakcyjnych propozycji wypełnienia czasu wolnego. Stąd myśl o utworzeniu właśnie takiej drużyny. Po kilku meczach widać, że drzemie w nich naprawdę spory potencjał, co pokazali wygrywając potyczki z rywalami bardziej doświadczonymi, silniejszymi. Ich trenerem jest A. Witczak, jeden z nielicznych chętnych do pracy społecznej.
Ja przejąłem juniorów. Ich średnia wieku wynosi niewiele ponad 15 lat. By można było mówić o wygrywanych meczach, należy zapewnić im odpowiedni poziom umiejętności, wyszkolenia techniczno-taktycznego, lepszej organizacji. Ponieważ praktycznie zaczynają wszystko od zera, proces ten musi trochę potrwać. Warto wspomnieć, że ich mecze wyglądają dużo lepiej niż rok temu, a wynik (czasami nawet wysoka porażka) nie jest adekwatny do stylu, w jakim grają. Udało mi się ich zmobilizować do pracy na treningach, a to już dużo. Myślę, że w następnych miesiącach jakość ich gry będzie stale rosła.
By tak się stało sam również zapisałem się na kurs trenerski UEFA B, uczestniczę w różnego rodzaju warsztatach szkoleniowych i zdobytą tam wiedzę zamierzam wykorzystać w naszym klubie.

LB: Jakie cele stawiał Pan sobie na początku, czy któreś z nich udało się osiągnąć?

ŁW: Wygrywając wybory postawiłem sobie poprzeczkę bardzo wysoko, niestety rzeczywistość dość szybko zweryfikowała moje plany. Przede wszystkim z powodu braku akceptacji i wsparcia ze strony części Zarządu, zawodników i niektórych sympatyków, którzy po wyborach odwrócili się ode mnie. Zostało niewiele osób, na które zawsze mogę liczyć, zaliczają się do nich panowie Zdzisław Witczak oraz Stanisław Weryho.
Dużym utrudnieniem, jeżeli chodzi o realizację zadań napotykam ze strony gminy. W urzędzie gminy, od kilku miesięcy "leży" projekt pomieszczenia gospodarczego do przechowywania materiałów (wapna, sprzętu do pielęgnacji boiska, itp.), bo w pawilonie sportowym nie ma na to miejsca. Zdążyliśmy zgromadzić wszystkie materiały potrzebne do zbudowania nowego pomieszczenia (część pochodzi od prywatnych sponsorów, w tym i ode mnie), ale przez sprawy papierkowe, ta inwestycja będzie chyba musiała poczekać do przyszłego roku.
Kolejną sprawą jest cała masa usterek w pawilonie sportowym, które nie zostały naprawione lub ich naprawa została źle wykonana. Mam tutaj na myśli np. źle wykonane szambo, przeciekający dach, pękające ściany. To tylko niektóre z nich!
Podczas rozgrywek Euro 2012 zorganizowaliśmy udaną "Strefę Kibica" na boisku, która była żywym tematem zainteresowań kilku stacji radiowych!
Ponadto, nasza najmłodsza drużyna ma nowe stroje meczowe, ufundowane przez osoby angażujące się w rozwój młodzieży. Chciałbym podziękować: panom Zdzisławowi i Arturowi Witczakom, mojemu tacie, oraz tym wszystkim, którzy nadal zasilają skarbonki w sklepach.
W planach jest również rozbudowa trybun dla kibiców. Pragniemy zbudować trybuny wyposażone w krzesełka stadionowe. Myślę, że to poprawi komfort oglądania meczów, a przede wszystkim zwiększy frekwencję.
Wspomniałem o najważniejszych inwestycjach. W planach są kolejne, zapraszam na strony internetowe naszego klubu i Pobiednej, a dowiecie się Państwo o nich jako pierwsi.

LB: Jak ocenia Pan atmosferę panującą w szatni?

ŁW: Niewiele mogę na ten temat powiedzieć, ponieważ nie jestem zawodnikiem FATMY. Przeszedłem w sierpniu na zasadzie transferu czasowego (wypożyczenie) do innego klubu – Włókniarza Mirsk.

LB: Nasz prezes gra w innym klubie? Jak to możliwe? Co na to zawodnicy, zarząd?

ŁW: Rozumiem Pańskie zdziwienie, ale jest to decyzja, nad którą długo się zastanawiałem i myślę, że jest ona właściwa.
Do zarządzania klubem potrzebna jest „spokojna” głowa. W szatni często spotykały mnie pretensje, niekulturalne docinki ze strony niezadowolonych piłkarzy. Granie, trenowanie oraz prezesowanie nie szło w parze, musiałem z czegoś zrezygnować.
Po nieprzyjemnej konfrontacji z D. Witczakiem, który występując w imieniu zawodników drużyny seniorskiej stwierdził, że: „Seniorzy nie potrzebują kierownika drużyny, treningów, trenera, a pan Siewiera niech dalej zarządza klubem i ma zostać tak, jak było”, postanowiłem zrezygnować z gry w Pobiednej i przejść do innej zespołu. Pan Siewiera przejął seniorów, ja zająłem się juniorami i młodzikami. Moim zdaniem było to jedyne, bezkonfliktowe wyjście z sytuacji.

LB: Wielokrotnie poprzednio zarzucano piłkarzom brak motywacji, brak zaangażowania w grę. Czy jest szansa, że teraz to się o zmieni? W jaki sposób władze klubu mają zamiar motywować zawodników do lepszej gry?

ŁW: Myślę, że problem jest bardziej złożony niż to wygląda z perspektywy kibica. Zawodnicy FATMY znani są z ambicji i waleczności, ale brakuje im właściwego podejścia do treningów, a bez nich nie można grać na przyzwoitym poziomie. Nie jesteśmy klubem z osiągnięciami, o wielkich nakładach finansowych. Gra tutaj to rozrywka, hobby, nie płaci się zawodnikom za udział w meczach. Władze klubu wiele zrobić nie mogą, szansa na poprawę jest realna tylko po zmianie mentalności samych zawodników.

LB: Czy w drużynie juniorów lub młodzików widzi Pan potencjalnych: Deynę, Lubańskiego czy może Messiego? Co powiedziałby Pan tym młodym piłkarzom na początku ich przygody z piłką?

ŁW: Jak wspomniałem drużyny młodzieżowe dopiero rozpoczynają swoją "karierę" piłkarską. Postaramy się stworzyć jak najlepsze warunki ich rozwoju. W obu drużynach są zawodnicy wyróżniający się. Ale by mówić o pójściu w ślady p. Deyny czy Lubańskiego każdy z tych chłopaków musi przede wszystkim postawić wymagania sobie i stale trenować, bo tylko tak może dorównać najlepszym.

LB: Co roku wiek juniora kończy kilku zawodników, to też jest zdolna młodzież, ale oni np. nie mają szansy grać w pierwszej drużynie, czy wzorem innych klubów, będziemy mieć drużynę rezerw?

ŁW: W naszym klubie faktycznie zawodnik kończący wiek juniora, nie ma możliwości gry w drużynie seniorskiej. Dlaczego tak się dzieje? O to, moim zdaniem, należy zapytać trenera seniorów, który ustala skład drużyny.
Jeżeli chcemy mówić o drużynie rezerw to jest na to stanowczo za wcześnie. Mamy zaległości pod względem szkoleniowym, nasze zarządzanie klubem nie zmieniło się od bardzo dawna. Dopóki w oczach innych nie będziemy atrakcyjnym klubem, nie będzie napływu nowych zawodników, a przez to nie ma szans na utworzenie rezerw.

LB: Jak ocenia Pan rundę jesienną? 

ŁW: Chłopaki nie przepracowali okresu przygotowawczego, co odbiło się na początkowych meczach. Po kilku spotkaniach weszli w rytm meczowy i gra wyglądała już lepiej. Obecna czwarta pozycja w tabeli jest wynikiem średnim, biorąc pod uwagę absencję 3 z 4 defensorów.

LB: Którego zawodnika uważa Pan na przestrzeni tych lat za najlepszego w historii klubu? A może było ich kilku?

ŁW: Niektórych zawodników znam tylko z opowiadań, a byli to: Sikora, Weryho, Pękala, Burchard. Każdy posiadał inne, spore umiejętności (technikę, siłę, szybkość).

LB: Co Pana zdaniem należy zrobić (może od strony sportowej), aby przyciągnąć na mecze więcej kibiców, w tym całe rodziny?

ŁW: Należy zwrócić uwagę na styl gry, który w tej chwili, mówiąc delikatnie, nie jest porywający. Według mnie brakuje również działań, dzięki którym klub bardziej otworzyłby się na mieszkańców. Bo dla nich gramy, bez kibiców nasz klub nie miałby racji bytu.
Jak już wspomniałem, ukończyliśmy projekt rozbudowy trybun o krzesełka stadionowe, który zrealizujemy na początku przyszłego roku. To też może wpłynąć na ilość widzów na stadionie.

LB: Kto jest Pana idolem piłkarskim i jaki jest Pana ulubiony klub?

ŁW: Podziwiam Cristiano Ronaldo. Imponuje mi jego chęć doskonalenia własnych umiejętności. Mój ulubiony klub to Juventus Turyn.

LB: Dziękując za rozmowę, życzę sukcesów w prowadzeniu klubu.

ŁW: Również dziękuję za rozmowę.



Dołącz do nas

Kalendarium
Czy wiesz, że...
Zdjęcie tygodnia
Pocztówka miesiąca
Panorama
Wirtualny cmentarz
Informator SMS
Polecane linki


























Wszystkie materiały na tej stronie objęte są pełnym prawem autorskim,
osoby zainteresowane ich wykorzystaniem (w całości, lub części) proszone są o uprzedni kontakt z redakcją serwisu www.pobiedna.pl.


copyright © pobiedna.pl 2007-2023          Statystyki obsługuje system statystyk stat4u